Zofię poznałam w nocnym pospiesznym, dosiadła się do mnie, a ja z tego powodu byłam szczęśliwa, bo perspektywa samotnej, dalekiej podróży liniami PKP, gdzie strach zasnąć, była niezbyt zachęcająca. Zaczęło się od banalnych tematów typu, pogoda, cel podróży…… po jakimś czasie nasza rozmowa nabrała bardziej intymnego charakteru, a jej przebieg bardzo mnie zaskoczył.
Zofia była kiedyś znaną artystką. Podziwianą i kochaną, ale czas dawnej świetności minął, telefony umilkły, kochankowie odeszli, „przyjaciele” poznikali, pozostała samotność. Najgorsze były wieczory, podczas których jedynym towarzyszem była lampka wina.
Nie miała czasu założyć rodziny, bo najważniejsza kariera, nie miała żadnego zwierzaka bo to za duży obowiązek, nie miała dzieci, bo ich rodzenie niszczy figurę, a wychowanie to po prostu koszmar…..
Większość czasu spędzała w swoim mieszkaniu rozkoszując się wspomnieniami.
Czasami jednak opuszczała swoje domowe więzienie i wychodziła na dwór, ale nawet taki kontakt z ludźmi były nie do zniesienia, bo choć się starała zwrócić na siebie uwagę, poprzez prowokacyjne stroje i ostry makijaż, nikt jej nie zauważał, a ci których spojrzenia przypadkiem uchwyciła, w oczach mieli współczucie, obojętność lub pogardę.
Wydawało się, że nic nie jest w stanie zmienić jej życia……, a jednak……
Pewnego dnia zadzwonił telefon, była zaskoczona, język jej się plątał i drżały ręce……. Pod drugiej stronie słuchawki usłyszała urzędowy głos adwokata, który oświadczył, że dostała spadek …….
Ucieszyła się, że los jest łaskawy. Wyobraziła sobie bogactwo i powrót do światowego życia, bo któż nie marzy o spadku?
Pojechała zobaczyć swój „skarb”. Droga była długa i nużąca, miasto i przedmieście skończyło się, jedynym widokiem były bezdroża.
Już zaczęła podejrzewać, że to jakiś żart, bo cóż po bogactwie w szczerym polu, gdy nagle kierowca zatrzymał się. Była na miejscu.
Na kompletnym pustkowiu stał całkiem spory dom z ogrodem. Zanim weszła do środka wokół niej pojawili się, jakby znikąd, ludzie. Kłaniali się nisko, witali nową właścicielkę i zasypywali mnóstwem pytań:
- Kiedy zaczynamy?
- Czy jutro mamy przyjść i posprzątać?
- Mogę zacząć działać, naszykowałem narzędzia?
- Przygotowałem nowe menu, może Pani spojrzy?
- A ja uszyłam nowe stroje ……
Spadkobierczyni zaniemówiła, dawno nie była w centrum takiego zainteresowania, na szczęście pojawił się adwokat z kluczami i listem. Okazało się, że dom może zostać jej własnością ale…….. musi kontynuować „działalność” jaką rozpoczęła jej kuzynka.
Trzy lata temu, gdy kryzys dał się we znaki, zwłaszcza tym najbiedniejszym mieszkańcom małych miejscowości, kuzynka wymyśliła firmę odpowiadającą potrzebom tych najbardziej ekscentrycznych odbiorców, czyli osób, które z daleka od swoich najbliższych, przechodzili prawdziwe metamorfozy. Dyrektorzy, urzędnicy, właściciele dużych firm, bogaci przedsiębiorcy……, dzięki sprawnej organizacji i pomysłowości kuzynki, zostawali na jedną lub dwie noce: aktorami, rycerzami, pokojówkami, sprzątaczkami, dzidziusiami, więźniami …….urządzali przyjęcia i potajemne schadzki…….. a wszystkie takie działania wymagały niezwykłej dyskrecji i były sowicie opłacane.
Jak myślicie, czy Zofia przyjęła spadek?