środa

Sekret

„Po co kłamać, skoro wystarczy mówić prawdę, by nam nie uwierzono”. (Guy de Maupassant)
 
Już od miesiąca Tomasz przychodzi na zarośniętą, wysoką trawą łąkę. Wybrał teren na uboczu, z daleka od ludzi i dużego miasta, wcześniej dokładnie (przynajmniej tak mu się zdawało) sprawdził okolice, w której postanowił się ukryć.


Gdy już dociera na miejsce zaczyna swoje codzienne rytuały. Zdejmuje krawat, śnieżnobiałą koszulę, garnitur i eleganckie buty. Ubranie bardzo dokładnie składa. Z worka, ukrytego w krzakach, wyciąga koc, podkoszulkę, spodenki, ręcznik i mały namiot, który chroni go przed deszczem. Najpierw relaksuje się przy odgłosach przyrody. Potem wskakuje do zimnej rzeki , pływa i nurkuje. Gdy już skończy kąpiel  i wygrzeje się na słońcu, zjada przygotowane przez żonę kanapki. Robi przegląd prasy, a następnie wyciąga książkę i oddaje się rozkoszy podróży w świat wyobraźni. Potem uruchamia laptopa i zaczyna buszowanie po Internecie.



Po ośmiu godzinach przebywania na łące, znowu zakłada garnitur, dokładnie czyści ubranie, aby pozbyć się fragmentów traw, zabłoceń i innych śladów, które mogły by zdradzić miejsce jego pobytu. W nienagannym stroju wraca kolejką podmiejską do domu.

Codziennie rano, żona Tomasza szykuje jedzenie i czyste ubranie. Jest przekonana, że jej mąż wychodzi do biura, a on nie ma odwagi powiedzieć, że został zwolniony. Ma nadzieje, że uda mu się szybko znaleźć nowe zatrudnienie. Odpowiada na wiele ofert pracy, zarówno publikowanych w prasie jak i w Internecie, kontaktuje się również bezpośrednio z wybranymi firmami. Niestety, wszelkie jego działania są nieskuteczne, nikogo nie interesuje współpracą z Tomaszem. Kolejne dni mijają i mimo wielu starań nie udaje mu się zmienić sytuacji.

Podczas dziesięcioletniej pracy w bezdusznej korporacji, Tomasz nabawił się depresji, co również ukrywał. Tabletki zażywał po kryjomu, ale musiał brać ich co raz więcej, bo czół, że traci kontrolę na swoim życiem. Nawet jego najbliższa rodzina stała się ciężarem, często tracił panowanie nad sobą, krzyczał na dzieci i kłócił się z żoną. Atmosfera w domu i w biurze była co raz gorsza.

Gdy stracił pracę załamał się. Miał problemy z zasypianiem, a gdy siadał przy stole, nie był w stanie jeść. Był przekonany, że spotkało go straszne nieszczęście. Bał się, że straci również rodzinę, dlatego jego łąkowa pustelnia stała się sekretem, który niestety stawał się co raz trudniejszy do ukrycia.  Jego blada skóra nabrała brązowego koloru, przygarbione plecy wyprostowały się. Zniknęło przygnębienie i nerwowość. Tomasz przestał brać leki. Częściej się uśmiechał  i więcej czasu poświęcał dzieciom.

Zmiany te wzbudziły podejrzliwość żony, która była przekonana, że mąż ma romans. Zaczęła więc przeszukiwać kieszenie jego ubrań i przeglądać teczkę.  Sprawdzała również połączenia komórki.  Szukała śladów szminki, zapachu perfum, ukrytych listów miłosnych…...Dowodów zdrady jednak nie znalazła.

Pewnego dnia Tomasz jak zwykle wyruszył do swojej pustelni, a gdy już był na miejscu miał wrażenie, że tym razem nie jest sam, każdy szelest wydawał mu się podejrzany.  Zastanawiał się co zrobi, gdy zostanie zdemaskowany, czy ma uciekać, tłumaczyć się, ale co powiedzieć?
Mimo czujności zasnął.

Nagle poczuł na swojej twarzy ciepły oddech. Serce mu załomotało…., wstał gwałtownie, ale zobaczył jedynie fragment postaci uciekającej przez wysoką trawę. Tomasz był w szoku, ledwo pozbierał myśli, zastanawiał się: kto to był, dlaczego tak blisko podszedł, a potem uciekał, czy ktoś go śledzi i obserwuje z ukrycia, a może sekret został odkryty?

Nie poszedł jednak śladem niezidentyfikowanej postaci. Szybko przebrał się, ukrył worek i wrócił wcześniej niż zwykle do domu, co wzbudziło jeszcze większe podejrzenia żony. Wymyślił na poczekaniu drobne kłamstewka, miał przecież wprawę w ukrywaniu prawdy.

Następnego dnia wyruszył na łono natury, ale tym razem był bardzo czujny, ukrywał się za krzakami i drzewami, uważnie nasłuchiwał i chował za wysoką trawą. Niczego jednak dziwnego nie zauważył. Może wczorajsze wydarzenie, było tylko złudzeniem lub snem? Gdy już się trochę uspokoił, powrócił do swoich codziennych rytuałów.


Tym razem również zasnął i znowu poczuł ciepły oddech na twarzy, a gdy wstał, zobaczył jedynie poruszającą się wysoką trawę. Pobiegł więc za uciekinierem, ale nikogo nie znalazł.

Trzeciego dnia postanowił za wszelką cenę przyłapać nieznaną postać, ale gdy przyszedł na łąkę, z przerażeniem stwierdził, że zawartość ukrytego worka była poniszczona i rozrzucona na trawie. Tym razem niezapowiedziany gość pozostawił po sobie ślady, które umożliwiły Tomaszowi rozwikłanie zagadki.

Skradał się po ciuchu, żeby być niezauważonym musiał iść na czworaka, a gdy słyszał najmniejszy szelest, kładł się na trawie i nasłuchiwał. Nie zważał na błoto i poranną rosę. Zachowywał się jak prawdziwy tropiciel. Po jakimś czasie dotarł na leśną polanę i zobaczył coś, co go całkowicie zaskoczyło.

Wśród drzew stał szałas zbudowany z grubej foli i iglastych gałęzi, nieopodal, przy ognisku siedział mężczyzna o długiej brodzie i niedbałym stroju,  na jego ramieniu siedziała małpa.  Gdy nieznajomy zobaczył Tomasza, to aż się przewrócił z wrażenia, a jego towarzyszka rzuciła się z wielką furią na przybysza, zaczęła go gryźć i drapać.

Po jakimś czasie udało się uspokoić dzikie zwierzę, a gdy już opadły emocje panowie usiedli przy ognisku z zaczęli rozmawiać. Okazało się, że długobrody jest marynarzem i z jednej ze swoich morskich wypraw przywiózł małpę Nilsona dla swojej córki, która chciała tak jak Pippi nosić małego przyjaciela na ramieniu. Niestety zwierzak źle znosił mieszkanie w bloku, napadał na sąsiadów, niszczył meble i jedyną osobą, z którą się liczył był marynarz. Pewnego dnia, rozzłoszczony sąsiad wezwał policję. Właściciel wraz z małpą uciekł.  Postanowił ukryć się w szałasie i poczekać z towarzyszem niedoli na kolejny półroczny rejs, bo na morzu nie groziło Nilsonowi zamknięcie w klatce. Okazało się również, że marynarz był pewny, że przebywa w bezludnym miejscu, a gdy zapadał w poobiednią drzemkę, małpa wyruszała na zwiedzanie okolicy.

Opowieści morskie, zakrapiane rumem i historie z życia wzięte, tak zafascynowały Tomasza, że zapomniał o upływającym czasie. Gdy już noc zapadła marynarz zaproponował wspólną kolacje i nocleg w szałasie.

Dopiero następnego dnia Tomasz przypomniał sobie o rodzinie. Zerwał się wcześnie rano i do domu pojechał. Gdy żona otworzyła drzwi ujrzała swojego męża w brudnym, podartym ubraniu, z podrapaną szyją, a gdy się odezwał, poczuła zapach rumu.

Tym razem Tomasz postanowił powiedzieć prawdę, opowiedział o wyprawach do samotni, o utracie pracy i o spotkaniu marynarzem i jego małpą…. Żona jednak, patrzyła na niego jak na wariata i nie uwierzyła w przedstawioną wersję wydarzeń, stwierdziła, że mąż ukrywa romans, spakowała rzeczy, zabrała dzieci i wyjechała do teściowej.

Po wielu zabiegach, licznych przeprosinach, tłumaczeniach i obietnicach bez pokrycia, udało się Tomaszowi zażegnać kryzys rodzinny, a nawet po paromiesięcznej przerwie wrócił do pracy, ale to całkiem inna historia.