poniedziałek

Światło Adeli

Eryk długo przedzierał się przez las. Gałęzie drzew pokaleczyły mu twarz, a śnieg przemoczył ubranie. Ale on szedł przed siebie, nie zważał na ból i zimno. Spieszył się, bo chciał jak najszybciej być w domu. Marzył o ciepłym kominku, suchym ubraniu i o gorącym barszczyku z uszkami. 

Im bardziej pragnął odnaleźć drogę, tym las stawał się gęstszy i niedostępny.  Nie wiedział gdzie jest, ale miał nadzieje, że wkrótce trafi na jakieś zabudowania. Szedł więc w kierunku zachodzącego słońca, którego słabe światło ledwo przedzierało się przez grafitowe chmury.  

Ten dzień nie zaczął się dobrze, a  wszystko przez pechowy samochód, który popsuł się, gdy Eryk  postanowił skorzystać ze skrótu. Pojazd został na leśnym poboczu, a pechowiec zamiast iść dalej drogą i szukać pomocy, postanowił po raz kolejny skrócić drogę, i tak skracał, i skracał, ……. w końcu zabłądził.


Minęły kolejne, bezowocne godziny marszu. Zapadał zmrok, przez co las zdawał się labiryntem nie do przejścia. Na dodatek z nieba zaczął padać gęsty śnieg, utrudniając dalszą wędrówkę. Eryk usiadł zrezygnowany pod drzewem, wyciągnął  ostatniego papierosa i drącymi od zimna dłońmi zapalił zapalniczkę. Gdy to niewielkie źródło światła rozjaśniło okoliczne krzaki i drzewa, ujrzał ze zdziwieniem, że siedzi na udeptanej w śniegu ścieżce. Z trudem wstał i poszedł z nadzieją wybawienia. 

Minął parę zakrętów. Zobaczył niewielkie światło w mroku, potem płot, a za nim schowany między chaszczami, drewniany domek. Przedarł się przez śnieżne zaspy, podszedł pod drzwi i zapukał. Nikt nie otwierał, co zdziwiło Eryka, bo w maleńkim oknie ujrzał blask świecy, ale gdy podszedł bliżej, dom wydawał się uśpiony zimowym snem. Odśnieżył rękami wejście i wszedł do środka w gęsty mrok. Poczuł wilgoć i nieprzyjemny zapach stęchlizny. Po raz kolejny zapalił zapalniczkę i dzięki jej  delikatnemu płomieniowi, oświetlił pomieszczenie.
Był w małej izbie, w której stało łóżko, stół i mały żeliwny piec. Eryk usiłował bezskutecznie rozpalić ogień. W końcu zmarznięty i przemoczony położył się na łóżku i już po chwili….. zasnął, uśpiony chwilowym poczuciem bezpieczeństwa.

Obudził go, przyjemny i wymarzony, zapach barszczyku z uszkami. Usiadł więc na łóżku i ze zdziwieniem stwierdził, że ma na sobie suche ubranie i jest przykryty kocem. W domku było ciepło i przyjemnie. Mimo jedynego źródła światła, którym był ogień w kominku, Eryk ujrzał stół odświętnie udekorowany, przy którym siedziała jakaś postać. Dopiero wtedy, gdy zapłonęła świeca, Eryk zobaczył uśmiechniętą staruszkę i usłyszał jak mówi:
- Wstawaj synku, wstawaj. Już czas, kolacja wigilijna czeka.

Nagle poczuł szarpanie i nieprzyjemny chłód. Ktoś do niego krzyczał:  
- Wstawaj, wstawaj! Napij się gorącego barszczu, bo inaczej zamarzniesz!  Mężczyzna otworzył termos i nalał do kubka zupę. Eryk znowu poczuł wymarzony zapach. Ciepły płyn rozgrzał jego przemarznięte dłonie i po chwili poczuł przyjemne ciepło w żołądku.
Nieznajomy zdjął Erykowi przemoczone buty i ubranie. Natarł alkoholem przemarznięte nogi i ręce. Wyjął z plecaka suchą odzież i pomógł Erykowi ubrać się. Rozpalił ogień w kominku i zawiesił nad nim mokre rzeczy. Wyjął z kieszeni fajkę….. Po chwili słodkawy zapach tytoniu przepełnił pomieszczenie.  


- Masz Pan dużo szczęścia (powiedział nieznajomy), gdyby nie światło świecy stojącej na oknie, to bym nie wchodził do środka. Mieszkańcy naszej wioski boją się tej chaty, mówią że tu stara Adela straszy. 
Zmarła w zeszłym roku, podczas zimy. Po prostu zamarzła w łóżku. 
Wracałem właśnie z nocnego połowu węgorzy i jak zobaczyłem światło w mroku, pomyślałem, że to jakieś dzieciaki buszują po domu. Przyszedłem, żeby je przepędzić. O mały włos, a spotkał by Pana los Adeli.
- Światło? Ja nie zapalałem świecy. Stara Adela? Śnił mi się barszczyk z uszkami ……..