Zamknijcie drzwi od
kaplicy
I stańcie dokoła trumny;
Żadnej lampy, żadnej świecy,
W oknach zawieście całuny.
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało(…)
I stańcie dokoła trumny;
Żadnej lampy, żadnej świecy,
W oknach zawieście całuny.
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało(…)
Już straszna północ
przybywa,
Zamykajcie drzwi na kłódki;
Weźcie smolny pęk łuczywa,
Stawcie w środku kocioł wódki.
A gdy laską skinę z dala,
Niechaj się wódka zapala.
Tylko żwawo, tylko śmiało (…).
Weźcie smolny pęk łuczywa,
Stawcie w środku kocioł wódki.
A gdy laską skinę z dala,
Niechaj się wódka zapala.
Tylko żwawo, tylko śmiało (…).
Buchnęło, zawrzało
I zgasło.
(„Dziady” Mickiewicz)
Tej nocy mrok królował na cmentarnej ścieżce, księżyc choć powinien dodawać otuchy, schował się zawstydzony za chmurami. Wydawało się, że wszyscy poszli spać i w ciepłych łóżkach oczekują świtu. On jednak wiedział, że dzisiaj nie zaśnie, bo ceremonia przywoływania zmarłego nie zakończyła się pomyślnie. Dusza z zaświatów zjawiła się, zgodnie z prośbą najbliższej rodziny, nękanej w snach przez zmarłego.
Zaproszony „gość” przybył, lecz nie chciał odejść. Guślarz
próbował wszelkich tajemnych sztuczek, lecz tym razem jego umiejętności okazały
się niewystarczające.
Nie wiedział co dalej robić, zakończył więc spotkanie w
kaplicy, wydawało mu się, że zabezpieczył skutecznie miejsce ceremonii tak,
żeby dusza nie włóczyła się po cmentarzu i nie straszyła mieszkańców okolicznej
wioski. Rodzinę zmarłego odesłał do domu, a sam powędrował do swojej chaty, by odszukać
wskazówek w tajnej księdze.
Lecz droga powrotna, okazała się niezwykle długa, bo każdy
jego krok spowalniała jakby czyjaś obecność, którą Guślarz wyczuwał, lecz nie
potrafił zidentyfikować. Gdy dotarł na miejsce poczuł się bardzo zmęczony i choć
tego nie planował, niemal natychmiast zasnął. To co zobaczył podczas sennych
wędrówek bardzo go przeraziło. Na podłodze cmentarnej kaplicy ujrzał zwłoki
całej rodziny, tej która w nocy prosiła go o pomoc, zobaczył również zgliszcza
swojej chaty i rozjuszony tłum wieśniaków.
Obudziło go nawoływanie puszczyka, zwiastujące nadciągające
nieszczęście. Nieprzytomnym wzrokiem, zaczął w pośpiechu szukać odpowiedniego na tę
okoliczność zaklęcia. Już wiele razy magiczna księga pomogła mu wyjść z opresji,
lecz tym razem nie udało się. Guślarz przerwał swe poszukiwania, bo przez okno
chaty zobaczył rozwścieczony tłum, maszerujący z pochodniami.
- Spalić Guślarza! Spalić Guślarza! Krzyczeli ludzie.
Otoczyli chatę ze wszystkich stron, lecz nikt nie miał
odwagi wejść do środka. Widzieli jedynie zapalone świece i cień postaci przy
oknie.
Napięcie z każdą chwilą rosło, na wielu twarzach pojawiły
się krople potu, ludzie bali się czarów i niewytłumaczalnych zjawisk. Lecz ku
ich zaskoczeniu nic się nie działo. Wokół chaty, a nawet w środku, panowała absolutna
cisza, zgasły światła. Dom wydawał się niezamieszkały, a przecież nikt z niego
nie wychodził.
Mimo niepewności i strachu, jeden z mężczyzn wywarzył drzwi
chaty i wtargnął do środka. Przeszukał wszelkie zakamarki, dotknął ciepłego
pieca, poczuł zapach zagaszonych niedawno świec. Na stole znalazł otwartą księgę
z niezrozumiałym pismem, ozdobioną kolorowymi ilustracjami, wskazującymi na magiczny
charakter zapisków. Obok niej leżała zapalona fajka. Były to jednak jedyne
ślady, wskazujące na niedawną obecność Guślarza. Dom okazał się pusty.
Gdy śmiałek miał wychodzić z chaty, potknął się o
niedomkniętą drewnianą klapę, wystającą z kamiennej podłogi. Otworzył ją i zobaczył
schody prowadzące do ciemnej piwnicy.
Wahał się przez dłuższą chwilę, bo obawiał się skutków magii
Guślarza, wrzucił więc do środka pochodnię i ostrożnie krok po kroku, zaczął
schodzić po schodach. Wokół panował mrok, nie było tam okien, a wilgoć i
nieprzyjemny zapach wnikał przez ubranie i drażnił zmysły.
W najciemniejszym zakątku, pod ścianą, mężczyzna znalazł
siedzącą, skuloną postać, okrytą ciemnym kocem.
Wyciągnął więc nóż, zrzucił przykrycie. Miał już zadać
śmiertelny cios, gdy nagle zatrzymał się przerażony, a po chwili wybiegł roztrzęsiony
na podwórko, krzycząc:
- Czary! Czary! Spalić dom!
Ludzie natychmiast podłożyli ogień i w milczeniu patrzyli
jak płonie cały dobytek.
O świcie, gdy już ogień zgasł, okazało się, że nie tylko zgliszcza
i ciała z cmentarnej kaplicy przypominały o smutnym wydarzeniu, było jeszcze
coś, co wszystkich bardzo zaskoczyło.
W miejscu, w którym było wejście do piwnicy spalonego domu,
stała kamienna rzeźba przypominająca postać Guślarza.