czwartek

Samotność w mroku



Chciałabym opowiedzieć ci pewną historię, która da ci pewne pojęcie o mojej samotności. Kiedy nauczyłam się zajmować gołębiami, tak że zaczęły mi ufać i chciały do mnie przylatywać, robiłam na szydełku małe woreczki, które przywiązywałam do ich nóżek. Do każdego wkładałam ten sam list, który brzmiał: 

"Każdego dnia siedzę pod pomnikiem Diderota między dziesiątą rano a dwudziestą. Jeśli zachciałbyś ze mną porozmawiać, przyjdź, proszę. Mam na sobie czerwony płaszcz i kapelusz".

Wysyłałam tę wiadomość z każdym gołębiem przez ponad dziesięć lat, nikt jednak nie przyszedł. Myślałam, że gołębie są zbyt płochliwe i tchórzliwe, a może ludzie nie potrafili ich schwytać. Być może ktoś przyszedł, ale nie odezwał się do mnie, kiedy zobaczył, że jestem niewidoma. Sama nie wiem. (…) 

Pewnego dnia, kiedy siedziałam samotnie na ławeczce, poczułam, że zbliża  się do mnie jakiś mężczyzna. Otaczał go bardzo silny męski zapach, prawie tak silny jak u niektórych kloszardów. Dotknął mojego ramienia i powiedział:

„Proszę, madame. Sądzę, że należy to do pani”. 

Wziął mnie za rękę swoją szorstką dłonią. Odwrócił ją wnętrzem do góry i wysypał na nią pięćdziesiąt szydełkowych woreczków z umieszczonymi w środku listami. Woreczki rozsypały się ze starości. Papier zesztywniał i pękał, kiedy próbowałam go rozwinąć.

Mężczyzna usiadł obok mnie, był bardzo miły, Powiedział, że sprząta wszystkie paryskie dzwonnice, Czyści każdą większą mniej więcej raz na dziesięć lat (…). Większość paryskich gołębi umiera właśnie w dzwonnicach. Słabną tak bardzo, że nie są już w stanie z nich wylecieć, a potem wrócić na górę. Zwijają się więc w kulkę i zasypiają na szczycie belki wspierającej dzwon.  Można tam znaleźć setki gołębich szkieletów i piór oraz małe wełniane woreczki z kartkami papieru.
Mężczyzna znalazł listy, wyjrzał przez okno, zobaczył mnie i przyszedł. Nie chciał zajść do mnie na obiad, rozpakował jednak swoje drugie śniadanie i zjadł je, siedząc obok mnie na ławce. 

(…) Na pożegnanie  podarował mi klucz do wieży. Mam go już od wielu lat. Powiedział, że ofiarowuje mi go na wypadek gdybym kiedyś zechciała wejść i spojrzeć na wszystko z góry.
Nie sądzę, by zrozumiał tak naprawdę, że jestem niewidoma.


(„Spóźnieni Kochankowie” W.Wharton)