środa

Tam gdzie docierają aniołowie

Wzięła głęboki oddech, a czyste powietrze wypełniło jej piersi i całe ciało, docierając aż do koniuszków palców u rąk i nóg. Powtórzyła to trzy razy, i nadal mając zamknięte oczy, przywołała obraz orła, swojego totemicznego zwierzęcia. Wyobraziła sobie, że jej ramiona rozciągają się, wydłużają, przekształcają w pokryte piórami skrzydła. Była Orlicą - królową nieba, która zakłada gniazdo tam, gdzie docierają tylko aniołowie.
Zrozumiała, że szczęście polega na zdobywaniu tego, na co od dawna się czekało... Straszliwy wysiłek włożony w to, aby pokonać swoje lęki i dotrzeć w owo miejsce działało jak narkotyk. Znowu poczuła, że fruwa, pozbyła się wszystkiego co materialne, była samym duchem. Trwała w zawieszeniu w jakiejś błogosławionej przestrzeni. Świat pozostał daleko w dole i wydawał się czystą iluzją. Unosiła się tak przez jakiś czas - jak długo, tego nie umiałaby powiedzieć - i nagle na rozjaśnionym promieniami słońca niebie ujrzała otwór. Nie zastanawiając się, niczym strzała przemknęła przez tę lukę i znalazła się w przestworzach, pustych i mrocznych niczym bezkresny firmament w bezksiężycową noc, w strefie absolutnej nicości. Ona też była pustką, bez żadnych pragnień i wspomnień. Nie było się czego bać. Trwała tam poza czasem.... Kołysząc się na wietrze, walczyła z pokusą, aby pozostać tak na zawsze, i ostatkiem woli powróciła do materialnej postaci...

(I.Allende "Miasto Bestii")